NORD STREAM 2
ZMIANA STANOWISKA NIEMIECKICH MEDIÓW
Skala protestów na Białorusi i reakcja reżimu Łukaszenki zaskoczyła niemieckie media. Pojawiały się głosy wzywające do nałożenia sankcji gospodarczych przeciwko władzom Białorusi. Początkowo nie wpłynęło to jednak na przewartościowanie stanowiska względem samej Rosji i Władimira Putina, od którego zależy dalszy los Aleksandra Łukaszenki. Dopiero próba otrucia rosyjskiego opozycjonisty Aleksandra Nawalnego doprowadziła do gwałtownej zmiany nastawienia dużej części niemieckich mediów względem symbolu niemiecko-rosyjskiej współpracy, jakim jest Nord Stream 2. Zwolennicy kontynuowania budowy rurociągu znaleźli się w defensywie.
Co zrobić z Białorusią?
Stan niemieckich elit dziennikarskich, ale też politycznych, po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi oddaje artykuł publicysty dziennika Der Tagespiegel, Christopha von Marschalla, pt. „Jeśli UE daruje Łukaszence, to sama siebie zdradzi”.[1]
W swoim tekście Marschall zastanawia się, czy w Europie możliwe jest bezkarne fałszowanie wyborów? Zaraz sam sobie odpowiada na to pytanie:
„[Łukaszenko] po prostu to robi i czyni Białoruś kamieniem probierczym dla UE i dla Niemiec. Ale co mogą zrobić, co chcą zrobić? Gdzie są bezsilni?”
Zastanawiając się nad możliwymi scenariuszami dalszych działań berliński publicysta opisuje różne formy reakcji na próby obalania dyktatury w Europie na przestrzeni kilku ostatnich dekad.
„Ludziom na Zachodzie, podobnie jak i na Wschodzie, pozostawała już tylko bezsilna złość, gdy tłamszone były demokratyczne ruchy [społeczne]: Berlin Wschodni 1953, Budapeszt 1956, Praga 1968, Solidarność 1980/81. Ale każda z tych interwencji podważała legitymację reżimów komunistycznych i wzmacniała zaufanie [zachodnich] demokracji do wyższości ich systemu. Po 1989 r. sytuacja nagle się odwróciła. Zwyciężyły ruchy wolnościowe, a dyktatury niewiele mogły z tym zrobić. [Komunizm] obalony został w Polsce, na Węgrzech, w Czechosłowacji, Bułgarii, Rumunii i krajach bałtyckich.”.
Dziś, zdaniem berlińskiego publicity, Europa przeżywa fazę otrzeźwienia. A dyktatorzy znaleźli sposób na utrzymanie władzy za parawanem miej lub bardziej demokratycznych procedur. Jako przykład niespełnionych nadziei podaje Ukrainę, „formalnie wolną i demokratyczną, ale de facto pod dużym wpływem starych i nowych klik.” Marschall dostrzega, że to właśnie Putin poprzez aneksję Krymu i wojnę hybrydową na wschodzie destabilizuje Ukrainę i odbiera jej możliwość samostanowienia. Uważa także, że Putin w decydujący sposób ogranicza możliwość manewru UE we wschodniej Europie.
Bardzo zastanawiający jest kolejny akapit, który jednak dobrze oddaje perspektywę niemieckich mediów:
„Ponadto doświadczenia sprzeczne z ideologicznym [opisem rzeczywistości] uczyniły wielu mądrzejszymi. Wiara, że historia ma tylko jeden kierunek – dążenie do wolności, o ile nie jest ono brutalnie powstrzymywane – została zachwiana. Polska, Węgry, Bułgaria, Rumunia pokazują: społeczeństwa czasami dobrowolnie włączają wsteczny bieg, przynajmniej patrząc z perspektywy zachodnioeuropejskich liberałów.”[2]
Niemiecki publicysta zastanawia się, czy UE i Niemcy mogą pozwolić sobie na zaakceptowanie fałszerstwa wyborczego na Białorusi. Pytanie jest raczej retoryczna, bo jak podkreśla: demokracja, praworządność i prawa podstawowe należą do niezbywalnych zasad, którymi kieruje się Unia Europejska.
Marschall uważa, że niemiecki rząd oraz UE mają obowiązek żądać od Łukaszenki zaprzestania stosowania przemocy w stosunku do demonstrantów.
Publicysta widzi w kwestii Białorusi też dwa możliwe scenariusze działań, jakie może podjąć Berlin i Bruksela. Pierwszy z nich zakłada prowadzenie rozmów z Putinem na temat liberalizacji na Białorusi, przy jednoczesnym zapewnieniu, że nie będzie się działać na rzecz przyłączenia Białorusi do UE i NATO. Drugą opcją są surowe sankcje przeciwko Białorusi i Rosji. Marschall nie precyzuje jednak, czego te sankcje mogłyby dotyczyć, chociaż dla każdego obserwatora powinno być oczywistym, że najbardziej zabolałoby Putina uderzenie w prestiżowy projekt, jakim jest budowa gazociągu Nord Stream 2 – ta groźba na tym etapie jednak nie pada – nawet w wymiarze publicystycznym.
Otrucie Aleksieja Nawalnego
Kolejne dni przynosiły coraz bardziej brutalne działania białoruskich sił bezpieczeństwa. Wydarzenia te były w Niemczech dokładnie relacjonowane, ale bez porównywalnych z Polską emocji. Otrucie rosyjskiego prawnika i opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, a następnie przetransportowanie go do berlińskiej klinki Charite spotkało się z wielkim zainteresowaniem niemieckich mediów, które zaostrzyły też ton swoich komentarzy.
20 sierpnia 2020 podczas lotu z Tomska do Moskwy Aleksiej Nawalny doznał nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Zadecydowano o awaryjnym lądowaniu w Omsku i hospitalizacji opozycjonisty. Wstępne opinie lekarskie mówiły o zatruciu niezidentyfikowaną substancją. 22 sierpnia w stanie śpiączki Nawalny został przetransportowany niemieckim samolotem do berlińskiej kliniki Charite, wokół której niemiecka policja ustawiła straże.[3] Stan nawalnego określany był jako „ekstremalnie krytyczny”. Jak przypominano 22 sierpnia w Heute Journal, głównym programie publicystyczno-informacyjnym telewizji publicznej ZDF, Nawalny nie był pierwszym prominentnym pacjentem Charite, który został otruty. W renomowanej klinice leczona była również Julia Tymoszenko i Piotr Wierziłow (krytyk Putina i aktywista grupy Pussy Riot). O wyjaśnienie przyczyn nagłego i dramatycznego pogorszenia stanu zdrowia Nawalnego zaapelował prezydent Niemiec Frank Walter Steinmeier, co podniosło polityczny wymiar wydarzenia. W tym czasie rosyjscy lekarze twierdzili, że przyczyną choroby było zakłócenie procesu przemiany materii. Rodzina i współpracownicy Nawalnego uważali, że opozycjonista został otruty. Ku podobnej opinii skłaniali się niemieccy politycy z koalicji rządzącej.
Norbert Röttgen (CDU), przewodniczący komisji spraw zagranicznych Bundestagu, wyliczał poprzednie znane przypadki otrucia przeciwników politycznych: Litwinienko, Skripal. Wspomniał również o ubiegłorocznym zamachu na byłego czeczeńskiego bojownika Zelimkhana Khangoshviliego, którego w ubiegłym roku zastrzelono w centrum Berlina. Zdarzenie to wywołało kryzys w relacjach z Moskwą.
W materiale ZDF relacje niemiecko–rosyjskie zostały określone jako „od lat chłodne” – jednak również tu nie wspominano ani słowem o budowie Nord Stream 2 i poparciu, jakiego projektowi udzielała kanclerz Merkel.
W opinii czołowego komentatora ZDF, Theo Kolla, niemiecki rząd wysłał bardzo czytelny sygnał do Putina i pokazał, że utrzymuje kontakty ze „społeczeństwem obywatelskim i opozycją”. Przypomniano o działaniach rosyjskich hakerów Niemczech i ponownie wspomniano o zabójstwie Czeczena Khangoshviliego, za którym zdaniem niemieckiej prokuratury stało państwa rosyjskie. Koll podkreślił, że rząd niemiecki realizuje dwutorową politykę względem Rosji: z jednej strony pomaga Nawalnemu, ale jednocześnie współpracuje z Rosją np. w radzie Bezpieczeństwa ONZ, co jest wyrazem tzw. Realpolitik. Jak widać, na tym etapie (22 sierpnia) w głównych programach informacyjnych nie pojawiało się zasadniczo odniesienie do projektu Nord Stream 2, chociaż jest on sztandarowym przykładem polityczno-gospodarczych relacji niemiecko-rosyjskich.
Perspektywa dyplomaty
Od początku mnożyły się w niemieckich mediach przypuszczenia, że osobą odpowiedzialną za otrucie Nawalnego mógł być sam Putin. Powodem mogły być przewidziane na wrzesień wybory regionalne w Rosji. Do radykalnych działań mogły go też skłonić protesty na Białorusi – można było usłyszeć już 21 sierpnia od korespondenta ZDF w Moskwie.[4] Już dzień wcześniej podobną sugestię w rozmowie z byłym niemieckim ambasadorem w Moskwie Rüdigerem von Fritsch sformułowała dziennikarka prowadząca wydanie Heute Journal. Co ciekawe, dyplomata zasugerował wtedy, że sprawcą domniemanego zamachu mógł być ktoś spoza kręgów władzy centralnej, kto chciał się zemścić na wpływowym blogerze.[5] Zauważył jednocześnie, że sam uważa taki scenariusz za mało prawdopodobny. Jako drugą możliwość wskazał samowolne działanie osób kierujących służbami bezpieczeństwa. Również ten wariant uznał za mało prawdopodobny. Wreszcie pozostaje – zdaniem dyplomaty – ostatnia możliwość, czyli działanie za wiedzą i zgodą najwyższych władz Rosji, chociaż w aktualnej sytuacji (protesty na Białorusi i w Chabarowsku, epidemia Covid) wydaje się to nie przynosić to Putinowi większych korzyści. Ambasador określił Nawalnego jako „charyzmatycznego i pewnego siebie polityka”, który nie ujawnia swoich ostatecznych celów. Podkreślił tez zdolność Nawalnego do mobilizacji protestów (głównie w środowisku miejskim).
W rozmowie pada również pytanie o sens kontynuowania projektu Nord Stream 2 w obliczu napiętych relacji niemiecko-rosyjskich po otruciu Nawalnego i wcześniejszych podobnych działaniach Kremla. I tu dyplomata przechodzi de facto do zbilansowanej obrony projektu: podkreśla, przy wszelkich zastrzeżeniach, znaczenie dobrych relacji niemiecko-rosyjskich na „wielu płaszczyznach” (kultura, wymiana handlowa, wymiana młodzieży). Jednocześnie przyznaje, że „stosunki z Rosją co najmniej od 2014 roku, czyli aneksji Krymu, są napięte”. Dyplomata chwali też dwutorową politykę rządu w Berlinie: „Z jednej strony trzymamy się naszych zasad i krytycznie mówimy o problemach, a z drugiej strony podtrzymujemy dialog. Nie widzimy alternatywy dla dobrych stosunków z Rosją”. Na wypowiedź odnoszącą się bezpośrednio do gazociągu nie starcza już czasu, ale widz pozostaje z pochwałą „dwutorowości” polityki względem Rosji, czyli unikania działań radykalnych.
Dziennikarka ZDF zwraca na koniec uwagę, że po ewentualnej wygranej Joe Bidena w amerykańskich wyborach prezydenckich nie należy spodziewać się radykalnej zmiany kursu Waszyngtonu w kwestii Nord Stream 2.
Przełom w Die Welt
6 września w dzienniku Die Welt ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem „Mit rurociągu, z którego nie można zrezygnować”. Autor, Klaus Geiger, jako pierwszy w niemieckiej prasie tak otwarcie skrytykował sztandarowy projekt niemiecko-rosyjskiej współpracy gospodarczej. Krytyka rurociągu zaprezentowana w Die Welt ma zarówno wymiar polityczny jak i gospodarczy.
Klaus Geiger łączy oczywiście falę krytyki w stosunku do budowy Nord Stream 2 z otruciem Nawalnego:
„Od podania wiadomości o ataku na Aleksieja Nawalnego przy użyciu trucizny rośnie presja na rząd federalny. Coraz więcej polityków opowiada się za twardymi sankcjami przeciw Rosji, niektórzy domagają się nawet zakończenia projektu związanego z rurociągiem Nord Stream 2.”[6]
Publicysta Die Welt zwraca uwagę, że po raz pierwszy szef niemieckiego MSZ, Heiko Maas, powiązał sprawę Nawalnego z kontunuowaniem budowy Nord Streamu. Sprawiło to, że obrona projektu stała się trudniejsza, a niemieccy zwolennicy Nord Streamu „przeszli do defensywy”.
Klaus Geiger rozprawia się też z mitem wielkich korzyści gospodarczych, jakie miałoby przenieść zbudowanie rurociągu, którego zdolność przesyłowa określana jest na 55 miliardów metrów sześciennych rocznie. Bazując na dostępnych wyliczeniach dla Polski i Niemiec „Nord Stream 2 obniży cenę gazu w ciągu dziesięciu lat maksymalnie o 5 proc.”. Obliczenia te są niepełne, ponieważ należy uwzględnić też koszt budowy rurociągu.[7]
Autor wskazuje również na alternatywne źródła pozyskiwania energii gazowej:
„W minionych latach wybudowano liczne terminale odbiorcze dla LNG, 36 z nich istnieje już w UE. 40 proc. zapotrzebowania na kontynencie można by już dziś pokrywać [poprzez import] gazu ciekłego, przy czym w rzeczywistości wykorzystuje się tylko ułamek tych możliwości. Niemcy nie posiadają jeszcze terminalu LNG. Jednak kilka terminali znajduje się już na etapie budowy.”
Klaus Geiger sugeruje, że Niemcy mogłyby zatem zrezygnować z Nord Stream 2 i postawić na gaz ciekły, ryzykując, iż ceny energii w pesymistycznym wariancie wzrosną zaledwie o kilka procent. Dostawy z Rosji mogłyby zostać zrównoważone przez import LNG od dostawców z całego świata – w tym oczywiście też z USA. Oznaczałoby to z jednej strony większą konkurencyjność dostaw, a z drugiej zmniejszenie napięć w relacjach z USA. Publicysta Die Welt przytacza opinię Maximiliana Terhallego, profesora studiów strategicznych na King’s College w Londynie, który uważa, że strategicznie mądrym posunięciem byłoby teraz ustąpić presji USA. <<To, że USA łączą interesy gospodarcze z ofertą amerykańskich dostaw gazu, nie jest czymś nielegalnym>> — cytuje profesora Die Welt.
Kryjąc się za wypowiedziami eksperta z King’s College w Londynie Die Welt krytykuje dwutorową politykę kanclerz Merkel względem Putina: „Prof. Terhalle uważa jednak, że strategia pani kanclerz zakończyła się fiaskiem. <<Przez długi czas twierdzono, że pani kanclerz potrafi przejrzeć Putina, już choćby dlatego że mówi jego językiem>> – zauważa Terhalle. Dziś musi przyznać, że to Putin przejrzał ją. I to już dawno przed rokiem 2014.>> Być może już w 2005 roku.”.
W Die Welt można zaobserwować interesującą ewolucję poglądów. Jeszcze niecały rok temu w artykule „Zakłamanie w interesie Europą” Jacques Schuster argumentował, że należy skończyć z chowaniem się za UE i otwarcie przyznać, iż Nord Stream 2 leży w gospodarczym interesie Niemiec.[8] W tym kontekście wspominał kanclerza Willy’ego Brandta (SPD), który w 1970 podpisał umowę na dostawy gazu z ZSRR. Zacytowane zostały też słowa kanclerza Helmuta Schmidt (SPD), który w 1982 roku odpowiedział Amerykanom: „Gazociąg zostanie zbudowany (Jamał), a inni nich sobie gadają.”
Schuster chciał wtedy, aby stawiać sprawę jasno i zgodnie z narodowym interesem:
„Tak naprawdę Waszyngton chce sprzedawać swój skroplony gaz Niemcom, a Berlin korzystać ze wszystkich zalet ekskluzywnej niemiecko-rosyjskiej umowy Nord Stream 2 – niezależnie od obaw europejskich partnerów.”
Widział jednocześnie swoiste zakłamanie Niemców w stosunku do Polsk i Węgier:
„Niemcy lubią się martwić Węgrami i Polakami, którzy rzekomo lub faktycznie nie działają w interesie Europy. Do swoich samodzielnych działań Niemcy podchodzą bezkrytycznie.”
Krwawy gaz
Po publikacji w Die Welt temat przerwania budowy Nord Stram podjęty został również w innych dziennikach. Redakcja berlińskiego dziennika Der Tagesspiegel zamieściła kilka artykułów i opinii na ten temat. Koncepcję przerwania budowy gazociągu poparł Christoph von Marschall. W swoim artykule „Rosyjski gaz jest krwawy i brudny” ostro skrytykował Nord Stream 2, który określił mianem „reliktu z odległej przeszłości”.
Zdaniem Marschalla dziś projekt ten jest niepotrzebny, a nadzieje, które wiązano ze współpracą energetyczną z Rosją – liberalizację poprzez handel – nie spełniły się. Polityczny koszt zawarcia umowy z Władimirem Putinem stale rośnie.[9]
Marschall uważa, że z energetycznego punktu widzenia budowa gazociągu jest zbędna, ponieważ od 2006 roku – w którym zużyto 92 miliardy metrów sześciennych gazu – nigdy już zapotrzebowanie nie było w Niemczech tak duże. Również na poziomie europejskim zużycie gazu spadło z 511 miliardów metrów sześciennych w 2006 do 470 miliardów metrów sześciennych gazu w 2019 r.[10]
Marschall wylicza szereg politycznych i strategicznych argumentów, które przemawiają za przerwaniem projektu: począwszy od radykalizacji Putina i mordów politycznych na opozycjonistach, aż po agresywną politykę Rosji względem swoich sąsiadów. Jak zauważa, budowa Nord Stream 2 może też być postrzegana jako element nacisku na Ukrainę i Białoruś, przez które aktualnie przesyłany jest gaz do Europy Zachodniej. Zdaniem berlińskiego publicysty zmniejszenie dochodów Rosji z eksportu gazu pozytywnie wpłynie na bezpieczeństwo Europy.
Przykre konsekwencje
Z tezami Marschalla polemizuje na łamach Tagesspiegla Malte Lehming w artykule „Czy nic nie zastąpi rosyjskiego gazu?”. Dziennikarka zwraca uwagę na fakt uzależnienia Niemiec od importu gazu (drugie miejsce wśród importerów gazu po Chinach).[11] Jej zdaniem w związku z zamykaniem elektrowni atomowych i węglowych Niemcy pozostaną uzależnione od gazu, do czasu aż odnawialne źródła energii nie pokryją zapotrzebowania. W tej sytuacji przedwczesne jest zrywanie energetycznych połączeń z Rosją. Lehming wskazuje na fakt wyczerpywania się źródeł gazu na Morzu Północnym. Odrzuca też amerykański gaz LNG jako zbyt drogi i ze względu na sposób wydobycia szkodliwy dla środowiska naturalnego. Lehming przyznaje, że za otruciem Nawalnego stoją prawdopodobnie ludzie Putina, ale uważa, że sankcje nie zrobią większego wrażenia na rosyjskiej nomenklaturze. Gazprom nadal będzie sprzedał gaz do Niemiec przez trzy istniejącej już rurociągi. „Naiwną jest wiara, że rezygnacja z Nord Stream 2 uderzy boleśnie w Gazprom i zmusi Putina do zmiany postepowania.” – pisze Lehming. W projekt budowy zainwestowano już 8 miliardów Euro i w wypadku jego przerywania grożą Niemcom wysokie odszkodowania.
„Zawsze, gdy moralność koliduje z interesami gospodarczymi, istnieje potrzeba rozważenia [korzyści i strat]. Jest to prawdą w odniesieniu do Arabii Saudyjskiej, która promowała międzynarodowy terroryzm, i jest prawdą w odniesieniu do Chin, które więżą i torturują setki tysięcy Ujgurów w obozach internowania”[12] – stwierdza publicystka w duchu Realpolitik, która w niemieckich mediach rzadko prezentowana jest tak otwarcie.
„Niemcy, które poprzez wygaszanie energetyki jądrowej i węgla uzależniły się energetycznie, nie mogą zlikwidować tej zależności poprzez buntownicze reakcje, które podsycają wątpliwości co do ich lojalności wobec [zawartych] umów.” – pisze Lehming krytykując utratę energetycznej niezależności.
„Polityczna dojrzałość nakazuje zaakceptować konsekwencje swoich decyzji” – podsumowuje Lehming
Perspektywa ekspercka
Na łamach dziennika Der Tagesspiegel ukazał się tekst Janisa Kluge eksperta renomowanej fundacji Stiftung Wissenschaft und Politik (SWP/ Fundacja Nauka i Polityka), który rozważa konsekwencje gospodarcze i polityczne wstrzymania budowy gazociągu.
Kluge twierdzi, że jak dotąd wypowiedzi niemieckiego rządu nie zrobiły w Moskwie większego wrażenia.
„Otrucie rosyjskiego działacza opozycyjnego Aleksieja Nawalnego wywołało konsternację w niemieckim rządzie. Kanclerz Merkel i minister spraw zagranicznych Maas zareagowali na sprawę z niezwykłą surowością i zwrócili się do Moskwy o wyjaśnienie. Jak dotąd z Moskwy można usłyszeć tylko odrzucenie zarzutów i sarkazm.”[13]
W tej sytuacji coraz częściej rozważa się zaostrzenie sankcji. Tym razem mogą one oznaczać również przerwanie budowy gazociągu. Zdaniem eksperta SWP sytuacja, w której znalazł się niemiecki rząd nie jest prosta. Z jednej strony coraz trudniej jest bronić tego projektu, jednak z drugiej strony definitywne zakończenie współpracy przy budowie Nord Stream 2 wytrąca Niemcom z ręki element nacisku na Putina, a gaz i tak musi być importowany innymi rurociągami.
„Berlin pozbyłby się kłopotu w stosunkach transatlantyckich, a także uzyskałby w kwestii [relacji z Rosją] większą wiarygodność w Europie. Rosyjski gaz musiałby nadal na większą skalę przepływać przez Ukrainę do Niemiec. Unijne firmy zaangażowane w budowę Nord Stream 2 poniosłyby straty, których wysokość zależy od zapisów w ich kontraktach.”
Kluge sugeruje, że groźba przerwania budowy gazociągu ma większą wagę nie jako instrument karania Rosji po otruciu Nawalnego, lecz jako straszak powstrzymujący Putina przed hipotetyczną interwencją na Białorusi. Jeśli chodzi o skłonienie Rosji do współpracy przy wyjaśnianiu sprawy otrucia Nawalnego, to sankcje finansowe miałyby być w jego opinii bardziej skuteczne i elastyczne.
Sam ekspert nie wierzy chyba w ich skuteczność, bo w dalszej części artykułu czytamy:
„Jednak w przypadku [otrucia] opozycjonisty wszystkie dowody wskazują, że odpowiedzialne jest samo państwo rosyjskie. W związku z tym badanie stanu faktycznego jest praktycznie niemożliwe.”[14]
Zdaniem eksperta SWP Niemcy powinny się zatem od Moskwy domagać przestrzegania konwencji o zakazie broni chemicznych i zniszczenia zapasów „Nowiczoka”.
Podejście eksperta może zaskakiwać, ponieważ bardziej istotny jest sam fakt próby zabicia opozycjonisty niż wykorzystane do tego celu instrumenty.
Rewelacje gazety Die Zeit
Renomowany niemiecki tygodnik Die Zeit 16 września ujawnił, że zgodnie z dostępnymi redakcji informacjami niemiecki rząd próbował odwieść administrację Donalda Trumpa od wprowadzenia sankcji przeciw firmom budującym Nord Stream 2, oferując w zamian dofinansowanie budowy terminali gazowych, przez które mógłby być dostarczany z USA gaz LNG.[15]
„Na początku sierpnia minister finansów Olaf Scholz (SPD) przedstawił swojemu amerykańskiemu odpowiednikowi Stevenowi Mnuchinowi propozycję, najpierw ustnie, a później na piśmie, że Niemcy są gotowe sfinansować budowę dwóch specjalnych portów do importu gazu skroplonego. Amerykańskie firmy chcą eksportować amerykański gaz do Niemiec przez terminale w portach Brunsbüttel i Wilhelmshaven.”
W piśmie z 7 sierpnia niemiecki rząd zaoferował wyasygnowanie 1 miliarda Euro na budowę terminali LNG. Warunkiem miała być zgoda na ukończenie Nord Stream 2 i rezygnacja z sankcji. „W zamian USA pozwolą na nieograniczone ukończenie i eksploatację Nord Stream 2 (…)Istniejące prawne możliwości sankcji nie zostaną wykorzystane”[16]
Warto pamiętać, że ta propozycja została przedstawiona przed tłumieniem protestów na Białorusi i zamachem na Aleksieja Nawalnego.
Stanowisko władz niemieckich
Jak wynika z przecieków medialnych, kanclerz Angela Merkel nie podjęła jeszcze ostatecznych decyzji w kwestii Nord Stream 2. Znamienny jest jednak sam fakt, że takie decyzje są rozważane na najwyższym szczeblu niemieckich władz. Do najbardziej zdecydowanych zwolenników przerwania projektu należy walczący o przywództwo w CDU były minister środowiska i koordynator odejścia od energii atomowej Norbert Röttgen. Głosi on hasło powrotu do chadeckich korzeni i uważa, że nie tylko Nord Stream 2, ale cała polityka importu surowców z Rosji powinna być przemyślana. Stanowisko to nie jest jednak typowe dla całej chadecji. Minister gospodarki Peter Altmaier (CDU) wątpi w skuteczność sankcji jako takich. Również Alexander Dobrindt z siostrzanej CSU odrzuca przerwanie projektu.
Do zdeklarowanych obrońców gazociągu należy współprzewodniczący SPD Norbert Walter-Borjans. Natomiast odpowiedzialny za kontakty rządu berlińskiego z Rosją Johann Saathoff (SPD) podkreśla istotne znaczenie gazu jako przejściowego źródła energii do czasu pozyskania jej w wystarczającej ilości ze źródeł odnawialnych.
We wrześniu do grona przeciwników Nord Stream 2 dołączyła również przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Określiła ona budowę Nord Stream 2 jako przedsięwzięcie wysoko polityczne, które nie wpłynęło pozytywnie na zamianę postępowania Rosji.[17]
Podsumowanie
Gazociąg Nord Stream 2 został już zbudowany w 95%. Z technicznego punktu widzenia Rosja jest w stanie sama sfinalizować budowę. Nie doceniono jednak determinacji USA w zablokowaniu projektu. Groźba sankcji poskutkowała wycofaniem się z projektu szwajcarskiej firmy AllSeas odpowiedzialnej za kładzenie rur na dnie Bałtyku. Stało się to po przegłosowana przez amerykański Kongres w grudniu 2019 roku ustawy o wydatkach obronnych (na rok 2020). Ustawa przewidywała sankcje wobec podmiotów pomagających w budowie Nord Stream 2. Dla powodzenia projektu kluczowa jest postawa Niemiec. Brutalne tłumienie protestów na Białorusi, a przede wszystkim otrucie Aleksieja Nawalnego spowodowały nagłą i jak się wydaje głęboką zmianę stanowiska niemieckich mediów w stosunku do Nord Stream 2. Kluczowy głos ma oczywiście kanclerz Merkel, która jeszcze oficjalne nie podjęła w tej sprawie decyzji. Wyeksponowane medialnie leczenie Nawalnego w Berlinie może być odczytywane, jako wyraźny sprzeciw wobec metod Putina, a jednocześnie symbol pogorszenia wzajemnych relacji. Trudno sobie jednak wyobrazić, aby na decyzje o znaczeniu strategicznym wpłynęło otrucie nawet prominentnego opozycjonisty, skoro śmierć Niemcowa czy Politowskiej nie wywołały większych perturbacji. 23 września Nawalny opuścił Charite i możliwy jest jego powrót do zdrowia. Fakt ten może wpłynąć na zmniejszenie napięcia na linii Berlin-Moskwa. Zapewne groźba wycofania się Niemiec z projektu odgrywa rolę w rosyjskich kalkulacjach dotyczących ewentualnej interwencji na Białorusi. Otwarte użycie rosyjskich wojsk z pewnością oznaczałoby koniec Nord Stream 2.
Podstawowe pytanie dotyczy tego, czy dla niezbyt rentownego, jak wykazują badania rynkowe, projektu Niemcy są gotowe na dalsze pogorszenie nadszarpniętych relacji transatlantyckich? Wyczekiwana przez niemieckie media przegrana Donalda Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich nie doprowadzi do radykalnej zmiany kierunku amerykańskiej polityki. Co najwyżej jej forma będzie dla Berlina mniej obcesowa. Skoncentrowani na strategicznej rywalizacji z Chinami Amerykanie nie będą chcieli, aby ich europejscy sojusznicy pośrednio dofinansowywali rosyjską armię i w ten sposób umniejszali amerykański potencjał na głównym kierunku działań.
Wyraźnie zatem widać jak bardzo politycznym przedsięwzięciem jest Nord Stream 2. To Berlin gwarantuje realizację projektu nawet za cenę konfliktu z USA i napięć z częścią państw UE. Z niemieckiej perspektywy zyskiem jest nie tylko energetyczna dywersyfikacja, ale także perspektywa długofalowej rozbudowy relacji z Rosją z pozycji lidera Europy. W niemieckich kręgach władzy tradycyjnie istnieje przeświadczenie o sensowności powiązania Rosji z Zachodem siecią gospodarczych interesów, które doprowadzą tam do zmian politycznych i mentalnościowych. W ostatnich tygodniach widać, że teza ta straciła na popularności, ale nie doszło jeszcze do podjęcia jednoznacznych decyzji. Z jednej strony niemieccy politycy widzą zbrodniczy charakter sprawowania władzy przez Putina, a z drugiej strony nie są gotowi do uniezależnienia ich kraju od rosyjskich surowców. Wydaje się, że dalekosiężnym celem Niemiec jest osiągniecie korzystnych relacji niemiecko (europejsko) –rosyjskich, a autokratyczne rząd Putina postrzegane są jako etap przejściowy.
Z polskiej perspektywy wyraźnie widać, że podobnie jak w 2014 roku ponownie weszliśmy w okres dynamicznych zmian politycznych. Przebieg sytuacji na Białorusi jest trudny do przewidzenia – nadal nie można wykluczyć rosyjskiej interwencji i trwałego przesunięcia rosyjskich wojsk nad naszą wschodnia granicę. Kluczowego znaczenia nabiera amerykańska obecność wojskowa w naszym regionie. Równie ważna jest stabilność polityczna naszego kraju oraz ciągła koncentracja na gospodarczej i wojskowej modernizacji państwa.
[1] https://www.tagesspiegel.de/politik/dreiste-wahlfaelschung-in-weissrussland-laesst-die-eu-lukaschenko-gewaehren-verraet-sie-sich-selbst/26082238.html
[2] https://www.tagesspiegel.de/politik/dreiste-wahlfaelschung-in-weissrussland-laesst-die-eu-lukaschenko-gewaehren-verraet-sie-sich-selbst/26082238.html
[3] https://www.zdf.de/nachrichten/heute-journal/heute-journal-vom-22-august-2020-100.html
[4] https://www.zdf.de/nachrichten/heute-journal/heute-journal-vom-21-august-2020-100.html
[5] https://www.zdf.de/nachrichten/heute-journal/heute-journal-vom-20-08-2020-100.html
[6] https://www.welt.de/politik/ausland/plus215130110/Nord-Stream-2-Mythos-von-der-unverzichtbaren-Pipeline.html
[7] https://www.welt.de/politik/ausland/plus215130110/Nord-Stream-2-Mythos-von-der-unverzichtbaren-Pipeline.html
[8] https://www.welt.de/debatte/kommentare/plus204591332/Nord-Stream-2-Das-Besondere-ist-die-Verlogenheit.html
[9] https://www.tagesspiegel.de/politik/proundcontra-zu-nord-stream-2-russisches-gas-ist-blutig-und-schmutzig/26168424.html
[10] https://www.tagesspiegel.de/politik/proundcontra-zu-nord-stream-2-russisches-gas-ist-blutig-und-schmutzig/26168424.html
[11] https://www.tagesspiegel.de/politik/pro-und-contra-zu-nord-stream-2-an-russischem-gas-fuehrt-kein-weg-vorbei-oder-doch/26168318.html
[12] https://www.tagesspiegel.de/politik/pro-und-contra-zu-nord-stream-2-an-russischem-gas-fuehrt-kein-weg-vorbei-oder-doch/26168318.html
[13] https://www.tagesspiegel.de/politik/putin-und-die-zukunft-von-nord-stream-2-das-sanktions-szenario-hilft-nicht-bei-der-aufklaerung-im-fall-nawalny/26175210.html
[14] https://www.tagesspiegel.de/politik/putin-und-die-zukunft-von-nord-stream-2-das-sanktions-szenario-hilft-nicht-bei-der-aufklaerung-im-fall-nawalny/26175210.html
[15] https://www.zeit.de/politik/ausland/2020-09/nord-stream-2-ostsee-pipeline-finanzierung-olaf-scholz
[16] https://www.zeit.de/politik/ausland/2020-09/nord-stream-2-ostsee-pipeline-finanzierung-olaf-scholz
[17] https://www.tvp.info/49961194/von-der-leyen-nord-stream-2-to-projekt-polityczny