Jedna z bardziej bolesnych scen w, jakże bolesnym, filmie „Wołyń” pokazuje rozdarcie końmi przez Ukraińców młodego oficera, przedstawiciela Delegata Rządu na Kraj, przysłanego dla prowadzenia rozmów z UPA wobec narastającej fali napaści na Polaków… Z akcji wynika, że to poeta, autor wiersza znanego jego oprawcom, wiersza, który chwalą, co zresztą w niczym nie zmienia ich postępowania. To scena jak najbardziej realistyczna – w filmie nazwisko tej postaci zostało zmienione, ale cała sytuacja to nie fikcja filmowa, ale odtworzenie wydarzeń z nocy z 10/11 lipca 1943 roku, a młody oficer to por. Zygmunt Jan Rumel, komendant Batalionów Chłopskich na Wołyń. Ale jest to jednocześnie scena symboliczna – przywołany w filmie wiersz „Dwie Matki” to liryczne wyznanie wychowanego na Wołyniu poety czującego się właśnie dzieckiem i dziedzicem dwóch Matek – Ojczyzn, Polski i Ukrainy, świadomego bólu, który „przełamie serce w dwie połowy” i – nadal kochającego je obie. Ukraiński oprawca przypomina ten wiersz, chwali go i – odrzuca zawartą w nim wizję wspólnego dziedzictwa, wydając rozkaz zabicia jego autora. I to w sposób niezwykle okrutny, żywcem przeniesiony z czasów buntu Chmielnickiego.
Kim był przez wiele lat zapomniany zupełnie, teraz nieśmiało przywoływany poeta, dziedzic dwóch Matek?
Zygmunt Jan Rumel przyszedł na świat 22 lutego 1915 roku (a więc w chwili śmierci miał lat 28) w Petersburgu, w rodzinie Władysława Rumla, inżyniera rolnika i Janiny Tymińskiej, warszawianki, poetki, pisującej pod pseudonimem Liliana. Tak jak wiele innych polskich rodzin, rodzina Rumlów kultywowała tradycje patriotyczne. Gdy stało się to możliwe, ojciec został oficerem Wojska Polskiego, uczestniczył w wojnie 1920 roku i to aktywnie, skoro został odznaczony Orderem Virtuti Militari. Po wojnie zamieszkał wraz z rodziną pod Wiśniowcem na Wołyniu jako osadnik wojskowy. Matka, jeszcze jako panna, ukończyła kurs dla ochroniarek (przedszkolanek), na którym wpajano dziewczętom szczytne ideały – iść w lud i krzewić oświatę, i niewątpliwie ten etos zdołała przekazać synowi.
Mały Zygmunt od lat dziecięcych dorastał więc na Wołyniu. Wrażliwy chłopiec całym sobą chłonął to, co spotykał w otoczeniu. Barwy, smaki, zapachy, dźwięki zlewały się w jego wnętrzu, przepełniały go i wypływały wierszami, które pisał już w latach szkolnych. Uczył się w słynnym Liceum Krzemienieckim, chodząc śladami Juliusza Słowackiego; w dworku należącym do rodziny tego wieszcza mieszkał zresztą w tamtym czasie. Pisał nie tylko wiersze, ale także artykuły dotyczące zagadnień socjologicznych, etnograficznych, kulturalnych publikując je w różnych pismach. Był także utalentowanym aktorem przedstawień szkolnych, działał w harcerstwie, pasjonował się sportem i wyprawami krajoznawczymi. Jego otwartość na bogactwo i różnorodność świata, w którym wzrastał, znajdowała wyraz w przynależności do Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej. Była to organizacja, w której młodzi Polacy i Ukraińcy działali razem na rzecz swojej wspólnej ojczyzny – Wołynia.
W wieku dwudziestu lat ukończył Liceum Krzemienieckie i wstąpił na Uniwersytet Warszawski – zapewne idąc śladami matki studiował polonistykę. Utrzymywał żywy kontakt z kolegami z Wołynia, zwłaszcza z Liceum. Należał do Zrzeszenia Byłych Wychowanków Liceum Krzemienieckiego, na spotkaniach recytował swoje wiersze, był też szefem redakcji miesięcznika wydawanego przez Zrzeszenie „Droga Pracy”. Mimo studiowania w Warszawie nadal angażował się w wołyńskie życie społeczne. Współpracując z Uniwersytetem Ludowym w Różynie (pow. kowelski) poznał Kazimierza Banacha, działacza ludowego.
Z jego artykułów pisanych w tamtym czasie wyłania się wizja Polski – wspólnego domu zamieszkujących ją narodów, w którym jest miejsce dla każdego. Publikował m. in. w wydawanym w Krzemieńcu dwujęzycznym piśmie „Młoda Wieś – Mołode Seło”.
Rok przed wojną, w wieku 23 lat, rozpoczął przeszkolenie wojskowe w Wołyńskiej Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Po ukończeniu kursu w lipcu 1939 roku znalazł się na praktyce z 23 Pułku Artylerii Lekkiej w Będzinie i wraz z tym pułkiem po mobilizacji wziął udział w wojnie obronnej 1939 roku. Kiedy 20 września jego oddział dostał się do sowieckiej niewoli Zygmunt przytomnie podał się za szeregowca i został zwolniony do domu.
Na Wołyniu wcielonym do ZSRS Zygmunt od razu zaangażował się w antysowiecką konspirację. Na początku 1940 roku jego organizacja, powołana przez ruch ludowy, podporządkowała się ZWZ, a Zygmunt w lutym i marcu 1940 jako kurier jeździł przez granicę na Bugu do Warszawy. W tym czasie cudem uniknął aresztowania przez NKWD, które wpadło na trop organizacji – jego młodszy brat, Bronek, nie miał wówczas tyle szczęścia. Zachował się przekaz o męstwie Bronka, który osłaniając kolegów całą odpowiedzialność za działalność grupy konspiratorów wziął na siebie. Został zamordowany przez Sowietów w czerwcu 1941 roku. Zygmunt przedostał się do Warszawy, gdzie odnowił kontakty ze znajomymi działaczami ruchu ludowego, w tym także z Banachem. W 1941 roku ożenił się z Anną Wójcikiewiczówną, poetką i patriotką. Razem, z pomocą starszego brata Zygmunta, Stanisława, prowadzili na Ochocie sklepik z naczyniami, w którym był punkt kontaktowy i konspiracyjny magazyn, a potem punkt zborny drukarni Komendy Głównej BCh. Na skutek dekonspiracji musieli parokrotnie przenosić drukarnię.
Na przełomie 1941 i 1942 roku na polecenie Komendy Głównej BCh Zygmunt Rumel przekradł się na Wołyń przez pilnie strzeżoną granicę na Bugu i na miejscu nawiązał kontakty z działaczami Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej w celu organizacji pracy konspiracyjnej. Wkrótce wraz z żoną Anną przeniósł się na Wołyń, zamieszkali we wsi Wólka Sadowska (pow. horochowski). Ich konspiracyjna działalność wymagała nieustających wędrówek, pieszo albo na rowerze, żyli w trudnych warunkach. Żona Zygmunta w swoich wspomnieniach pisała: „Nasza pierwsza zima na Wołyniu 1942 roku była wyjątkowo ostra. Jeszcze w marcu trzymały mrozy. Mieszkaliśmy w izbie, gdzie podłoga była z gliny, a trzy ściany szczytowe… Nocą, po wygaśnięciu piecyka, tzw. kozy, izba przemieniał się w komnatę <<królowej śniegu>>”.
Na początku stycznia 1943 roku powołana została Komenda Okręgu VIII (Wołyń) BCH. Zygmunt Rumel, pseudonim „Krzysztof Poręba”, został mianowany komendantem Obwodu i zajął się intensywnie pracą organizacyjną – powstawały kolejne bazy samoobrony, oddziały partyzanckie, które trzeba było zaopatrzyć w broń, wytyczano drogi łączności i kolportażu „bibuły”. Zygmunt starał się docierać do ludności ukraińskiej, żeby ograniczać wpływy UPA wrogie wobec Polaków. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, zewsząd napływały przerażające wieści o mordach na Polakach. Zygmunt musiał mieć dobre rozeznanie w nastrojach ludności ukraińskiej, zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, kiedy jednak w lipcu otrzymał rozkaz przeprowadzenia rozmów z miejscowym dowództwem UPA nie starał się od jego wykonania uchylić. Któż inny mógłby podjąć się zażegnania rzezi, którą ukraińscy rezuni zaczynali rozprzestrzeniać po Wołyniu, jeśli nie on, syn dwóch Matek-Ojczyzn, znający i kochający je obie? Stanął na czele trzyosobowej delegacji wysłanej przez pełnomocnika Rządu RP, Kazimierza Banacha. Po wcześniejszym ustaleniu warunków spotkania ze stroną ukraińską 10 lipca 1943 roku udał się na rozmowy do kwatery lokalnego dowództwa SB OUN (policji bezpieczeństwa kontrolującej OUN i UPA). Razem z nim był przedstawiciel Okręgu Wołyńskiego AK Krzysztof Markiewicz pseudonim „Czort” oraz przewodnik i zarazem woźnica Witold Dobrowolski. Pojechali bez zbrojnej obstawy, miał to być akt dobrej woli i zaufania wobec wcześniejszych ustaleń i ukraińskich gwarancji… W nocy z 10 na 11 lipca 1943 roku, nieopodal wsi Kustycze, wszyscy trzej zostali w okrutny sposób zamordowani, a ich ciała zakopane w nieznanym do dziś miejscu. Następny dzień – 11 lipca – to „Krwawa niedziela” – apogeum mordów wołyńskiej rzezi, zaplanowanej starannie kainowej zbrodni… Zaraz potem z Wołynia uciekła jego matka i młodsza siostra – wywiózł je w przebraniu i uratował Ukrainiec zaprzyjaźniony z rodziną…
Pozostały po Zygmuncie Rumlu rękopisy wierszy, które pisał od wczesnej młodości. Uchroniła je przed zniszczeniem jego żona Anna. Zdołała je nawet przenieść przez Powstanie Warszawskie, w którym była sanitariuszką… Jego wiersze wysoko cenił Leopold Staff, po jakimś spotkaniu poetyckim w okupowanej Warszawie, na którym były recytowane utwory Zygmunta miał powiedzieć Annie Rumlowej: „Niech pani chroni tego chłopca, to będzie wielki poeta”. Jarosław Iwaszkiewicz po jego śmierci napisał: „Był to jeden z diamentów, którym strzelano do wroga. Diament ten mógł zabłysnąć pierwszorzędnym blaskiem”. W jego utworach widać wielką wrażliwość na barwy, dźwięki, na świat dookolny i to, co się w nim dzieje. Motywy sarmackie, kresowa opowiadał w sobie właściwy sposób. Bliska mu była także tematyka historyczna. Rutenizmy i rusycyzmy, którymi się posługiwał, świadczą o otwarciu na lokalny koloryt. Dostrzec można wpływy romantyków, zwłaszcza Słowackiego, ale także Leśmiana czy Tuwima. Po raz pierwszy tomik wierszy Zygmunta Rumla wydano dopiero w 1975 roku.
Jaki był ten roztrzaskany diament? Żona wspominając wspólną zimę na Wołyniu napisała: „Odkrywałam wtedy w Zygmuncie wspaniałe poczucie humoru na co dzień i niezmąconą pogodę ducha, która nie opuszczała go w najbardziej dramatycznych momentach. Wstawał bardzo wcześnie, o piątej rano. Były to jedyne godziny przeznaczone na pisanie – oczywiście jeżeli mógł pozostać w domu.” Jego żywotność i energia wydawały się tak nieprzezwyciężone, że żona wiele lat czekała na niego, nie mogąc przyjąć do wiadomości, że już nigdy go nie zobaczy.
Halina Świrska
Zygmunt Jan Rumel
DWIE MATKI
Dwie mi Matki-Ojczyzny hołubiły głowę –
Jedna grzebień bursztynu czesała we włos
Druga rafy porohów piorąc koralowe
Zawodziła na lirach dolę ślepą – los…
Jedna oczom tańczyła pasem złotolitym,
Czerep drugą obijał – pijany jak trzos –
Jedna boso garnęła smutek za błękitem –
Druga kurem jej piała buntowniczych kos
Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy –
W warkocz krwisty plecionej jagodami ros –
Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy –
By serce rozdwojone płakało jak głos…
Lipiec 1941
http://www.nawolyniu.pl/wiersze/index.htm
obrazek wyróżniający z zasobów Wikipedia: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Plaque_to_Zygmunt_Rumel_at_Rembieli%C5%84ski_Palace_in_Warsaw_(6a_Aleje_Ujazdowskie).jpg
Teraz rozumiem, dlaczego nazwano Go, niestety potrzaskanym, diamentem. Boże Miłosierny, przywróć Go nam, i sto tysięcy innych, zgładzonych przez słowiańskich „braci”. Jednak przed Nimi i za Nimi Potężna karawana cieni, której Oni są tylko jej fragmentem. Cóż – przebaczamy i prosimy o przebaczenie, jeśli synowie i wnukowie zbrodniczych ojców i dziadów potrafią zrozumieć i docenić gest wyciągniętej ręki krewnych swych ofiar i zaprzestaną sławić zbrodniczych przodków. Jakże aktualna jest nauka św. JPII, który mówił, że walczyć o wielkie cele nie można niegodnymi środkami.
„…A jeśli komu droga otwarta do Nieba, tym co służą Ojczyźnie…”
Po moich krewnych, którzy uciekli cudem z Wołynia pozostało jedno zdjęcie. Pamiętam, że rodzice jak poszli do nich to ściszano głos, abyśmy nic nie słyszeli.
Ich córka zawsze gdy wchodzono chowała się pod łóżko…i nie chciała się bawić. Po ich śmierci zmarła w prowadzonym przez siostry zakonne przytułku.
Zdawało mi się,że sporo wiem o Poecie i Żołnierzu,ale z tekstu Pani Haliny-znakomicie opowiedzianej wzruszającej historii=dowiedziałam się jeszcze wiele.I za to gorąco dziękuję!Pozdrawiam całą dzielną Redutę.Spełniacie Państwo wspaniałą szlachetną i bardzo potrzebną misję.Wszystkiego dobrego!
POWINNO SIE WYDAC PO ANGIELSKU HISTORIE LUDOBOJSTWA UKRAINCOW I ROZPOWSZECHNIC
SZCZEGOLNIE W KANADZIE GDZIE UKRAINCY ZAKLAMUJA HISTORIE I ZIEJA NIENAWISCIA DO POLAKOW!!!
Ktoś powiedział, że to jak z teorią Kopernika o pieniądzu: Zły wypiera dobry.
Tak UPA wypierała polskość z Wołynia;
tak obecnie nachodźcy wypierają społeczeństwa zachodu Europy.